POSŁUCHAJ ADELE SKYFALL
Przez całe dwa tygodnie Louis przynosił mi świeże czerwone róże. Było ich na prawdę dużo. Prawie wcale ode mnie nie odchodził. W dzień wyjścia ze szpitala obudziłam się wcześnie. Na blacie przy świeżym bukiecie leżała kartka:
Witaj Słońce! Myślę że się nie gniewasz że mnie
dziś nie ma. Mam sprawę (pilną) na mieście
Przyjedziemy po ciebie koło 12:00.
Kocham i Całuję
~~Lou ♥
Nie gniewałam się. Trochę mi było przykro ale trudno. Cisza i samotność była nie do zniesienia. Każda minuta dłużyła mi się z osobna. dochodziła 10 gdy do drzwi ktoś zapukał. Odgarnęłam szybko włosy i powiedziałam proszę. W progu stanęła wysoka brunetka z dobrze mi znanym wyrazem twarzy. W ręku trzymała bukiet jakiś kwiatów. Obojętne mi było jakich. Już chciała wejść ale wyprzedziła ją pielęgniarka. Była taka zniecierpliwiona że bałam się o własne zdrowie. Przybiegła do mnie i zaczęła coś nerwowo klikać w komputer. Że nie byłam jeszcze wyplątana z wszystkich kabli coś nagle ukuło mnie mocno.
-Co pani robi? - Krzyknęła Eleanor i rzuciła się na nią. Ból nie ustępował. Przed oczami miałam widok Elki która wali w głowę pielęgniarkę a ta upada na ziemię z szyderczym uśmiechem.
-Angela! - Z rozpaczą w głosie wyszeptała moja wybawczyni. Z trudem odpięła mi kable z dłoni i głowy. Po chwili leżałam na łóżku z okropnym bólem. Przysiadłam i zgięłam się w pół. Ujrzałam zakrwawioną pielęgniarkę.
- Musimy uciekać... - Szepnęła El. Z łatwością otworzyła okno, wzięła moją torbę i gestem dłoni pospieszyła mnie. To było najlepsze wyjście. Podbiegłam zgięta do okna i wyszłam z niego. To był parter. W moje ślady poszła też towarzyszka. Pospiesznym krokiem poszłyśmy do jej kabrioletu . Był czerwony. Usiadłam na przednim siedzeniu i z bólem w głowie czekałam na śmierć...
Nieee ona nie może umrzeć!!! Świetny rozdział♥
OdpowiedzUsuń