piątek, 3 maja 2013

7. Powrót do nienormalności

     Pamiętał. Pamiętał żeby wziąć numer 13. Pamiętał że to moja ulubiona liczba. Stałam przed jego drzwiami jak głupia. Nie wiem na co czekałam. Po prostu się bałam. Bałam stanąć twarzą w twarz z moją miłością. No cóż wyprzedził mnie. Otworzył drzwi. Pewnie chciał wyjść do łazienki. Nagle z jego twarzy zniknął ból i smutek. Przeobraził się w szczęście. Było tak cudownie znów go ujrzeć! Patrzył na mnie bardzo dziwnym wzrokiem. Nawet nie umiem go opisać. Jego oczy rozbłysły a usta otworzyły się:
-A...ndżela- Powiedział po czym przytulił mnie z taką czułością! Zanim się obejrzałam w moim oku zakręciła się łza.Spojrzałam na niego spod łba. Moje oczy totalnie były mokre. Spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem.
-Cii, nie płacz, jestem tu i cię kocham, wszystko będzie dobrze.
 Był taki troskliwy. Marzyłam żeby ta chwila trwała wiecznie. Chciałam uciec od rzeczywistości. Po chwili odepchnął mnie lekko od siebie by wytrzeć skrawkiem rękawa mi łzy. I znów się uśmiechnął. Jego uśmiech przyprawiał mnie o zawrót głowy. Byliśmy chyba najszczęśliwszą parą pod słońcem. Obrócił się i gestem dłoni zaprosił mnie do pokoju. Weszłam i zobaczyłam totalny syf. Wszędzie pałętały się ubrania. Szczerze mówiąc nie przeszkadzało mi to zupełnie. 
-Przepraszam nie zdążyłem posprzątać. 
-Nic nie szkodzi, to ja powinnam przeprosić. Musiałam wyjech...
-Cii nic nie mów. Rozumiem.- Powiedział aksamitnym barytonem po czym przyłożył mi palec do ust. Westchnęłam. Ciężko powrócić do upragnionej nienormalności. Wszystko zdawało się choć inne takie podobne! Nie wiedziałam o czym z nim rozmawiać. Nie wiedziałam co powiedziec. Czy go przepraszać? Głośno ziewnęłam. Zanim się obejrzałam już leżałam na łóżku Louisa. Podszedł do mnie.
-Pewnie jesteś zmęczona. Zdrzemnij się... - Powiedział po czym przesunął opuszkami po moim policzku. - śpij dobrze. - Przykrył mnie cienkim lecz miękkim kocem. Było mi tak dobrze. Chciał już odejść  lecz ja zatrzymałam go łapiąc za rękę i przyciągając go do siebie. Chyba zrozumiał o co mi chodzi. Leżąc na prawym boku poczułam za sobą lekkie obciążenie. Jego palce powędrowały wzdłuż mojej talii i zatrzymały się przy ramieniu. Swoją ciepłą dłonią objął mnie i przyciągnął delikatnie do siebie. Było tak cudownie!
I wtedy odpłynęłam rozkoszując się tym małym skrawkiem naszej wspólnej wieczności...




_________________________________________________________________






Jednak nie zawiesiłam bloga. Myślę że ta cześć się podoba ^.^  Liczę na wsparcie od was. Kocham was <3 ♥ <3

1 komentarz: