piątek, 8 marca 2013
Cz. II
Siedzę na moście. Nogi zwisają mi lekko dotykając wody. Jestem ubrana w skórzane czerwone szorty, jednolitą czarną koszulkę, czarny kapelusz na którym jest przepaska wzoru zebry i moje ukochane Ala-Leonki . Wieczór jest piękny. Przejrzyste morze oblewa złoto-fioletowy zachód słońca. Nagle za mną słyszę kroki. Przestraszyłam się. Usiadł koło mnie. Był przygnębiony. Tak to był on Louis.
-Znowu się spotykamy-powiedział
-Tak.... , coś się stało?-Spytałam
-Masz czasem takie uczucie jakbyś kogoś nigdy nie kochała a z nim byłaś?
-Wiem że to nie moja sprawa ale domyślam się że mówisz o Eleanor.
-Zerwaliśmy, wiem że to dziwne ale gdy cię zobaczyłem nie mogłem oderwać od ciebie wzroku.
Zawstydziłam się. Tą długą ciszę przerwał jego aksamitny głos.
-Przepraszam nie powinienem tego mówić, bynajmniej nie teraz, Przepraszam.
-Nic nie szkodzi, zaskoczyłeś mnie.
-Zapomnijmy.
-Gdzie mieszkacie ?
-W tym domu -pokazał na małą chatkę z pięknym widokiem.
-Uroczo, Wiesz co powinnam już pójść.
-A nie powiesz mi jak się nazywasz?
-Andżela- tym słowem zakończyła się nasza rozmowa.Nie wiem czy patrzył na mnie ale myślę że tak. Nie odwróciłam głowy bo utonęłabym, tak w jego oczach. Po powrocie do domu byłam już 3 rzeczy pewna. Po pierwsze -Louis był przystojnym chłopakiem którego ZNAŁAM OSOBIŚCIE.
Po drugie- Nie przypadkiem wpadliśmy wtedy na siebie. I po trzecie- byłam w nim bezwarunkowo zakochana.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz